ZAPAŁKA, KTÓRA ROZPALIŁA OGIEŃ

Był rok 1799. Rewolucja francuska zbliżała się ku końcowi. Obok skandowania haseł o wolności, równości i braterstwie trwały wielkie prześladowania Kościoła i wykorzenianie „duchowego pierwiastka” z serc ludzi. Próbowano zbudować świat na zasadzie „jakby Boga nie było”. Mogło się wydawać, że ogień wiary w kraju, nazywanym „najstarszą córą Kościoła” został zgaszony, a fundament, na którym przez wieki budowano, zamienił się w popiół. I właśnie wtedy, 21 lipca 1799 r. we francuskim mieście Lyon, Bóg zapalił dla świata nową „zapałkę”… Tę, która potem sama traktowała siebie właśnie jako „zapałkę, rozpalającą wielki ogień”.

Paulina Maria Jaricot, tydzień temu (22 maja 2022 roku) wyniesiona na ołtarze, na obrazie beatyfikacyjnym widnieje jako młoda, uśmiechnięta dziewczyna. Taka była. Kreatywna i rozmodlona. Pełna energii i zarazem kochająca ciszę Adoracji. Umiejąca „wziąć sprawy w swoje ręce”, ale też potrafiąca oddać, gdy było trzeba, zarząd nad stworzonym przez siebie dziełem osobom bardziej kompetentnym. Dziś powiedzielibyśmy o kimś takim: „człowiek – orkiestra”.

Urodziła się jako ostatnie dziecko z siedmiorga rodzeństwa w pobożnej, żyjącej dostatnio lyońskiej rodzinie. Wielki wpływ na rozwój jej wiary miała matka, która jednak zmarła, gdy najmłodsza córka miała piętnaście lat. Paulina bardzo przeżyła tę śmierć, lecz właśnie ten trudny etap, połączony nawet z depresją, rozpoczął w jej życiu nawrócenie. Punktem przełomowym stało się wysłuchanie pewnego kazania. Kapłan, który je głosił, został później kierownikiem duchowym Pauliny. Po jego słowach ta młoda, zamożna dziewczyna zrezygnowała z dotychczasowego życia, złożyła prywatny ślub czystości i wraz z kilkoma towarzyszkami założyła Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa,
a także zaczęła służyć potrzebującym. Będąc blisko Boga, chciała być także blisko ludzi. Od swojego brata, który wstąpił do seminarium i chciał wyjechać na misje, dowiedziała się o bardzo trudnej sytuacji w Chinach. Zrodziła się w niej myśl, aby zorganizować długofalową pomoc dla tamtejszej ludności. Namówiła kobiety, pracujące w fabrykach, aby co tydzień przekazywały równowartość jednego grosza na potrzeby misji. Zapragnęła również sformalizować tę działalność i nadać jej charakter systematyczny. Tak też się stało. Pomysł Pauliny okazał się niezwykle owocny i stał się fundamentem do powstania Dzieła Rozkrzewiania Wiary, założonego oficjalnie 3 maja 1822 roku. Jednak w pracy samego Dzieła Paulina nie brała udziału, a zarząd oddała osobom bardziej kompetentnym. Taka postawa była dla niej lekcją pokory, ale jednocześnie otwartą furtką dla pogłębienia życia duchowego. Jej więź z Jezusem Eucharystycznym stała się bardzo osobista
i zaowocowała napisaniem książeczki pt. „Eucharystia – nieskończona miłość”.

Paulina odznaczała się też wielkim nabożeństwem do Matki Bożej. Mając na uwadze to, co działo się we Francji oraz wewnątrz Kościoła, postanowiła otoczyć swój kraj szczególną modlitwą. Idąc za przykładem św. Dominika, który poprzez różaniec walczył z herezjami, podjęła tę właśnie modlitwę. Aby zachęcić do niej także innych, założyła stowarzyszenie, którego celem miała być modlitwa różańcowa w intencji nawrócenia grzeszników oraz rozpalenia wiary we Francji i innych krajach katolickich. Zdawała sobie sprawę, że wśród codziennych obowiązków wielu osobom może być trudno odmówić każdego dnia wszystkie tajemnice, dlatego podzieliła różaniec na piętnaście części i zjednoczyła w modlitwie piętnaście osób, z których każda odmawiała jeden „dziesiątek”. Tak powstał Żywy Różaniec. Od początku został podjęty
z entuzjazmem i bardzo szybko rozprzestrzenił się we Francji, a także poza jej granicami. Dziś, z racji dodania przez
św. Jana Pawła II tajemnic światła, do jednej grupy, czyli „róży” należy najczęściej dwadzieścia, a nie jak kiedyś piętnaście, osób. Idea jednak pozostaje ta sama. Modlitwa ofiarowana jest w wielu ważnych intencjach, szczególnie zaś
w intencjach Ojca Świętego.

W 1834 roku Paulina poważnie zachorowała. Udała się na pielgrzymkę do Włoch, gdzie po odwiedzeniu Loreto oraz modlitwie przy relikwiach św. Filomeny została cudownie uzdrowiona. Jej serce wciąż było otwarte dla potrzebujących.
Z tego pragnienia niesienia pomocy zrodził się nawet pomysł założenia kasy oszczędnościowo-pożyczkowej (tzw. „Bank Niebieski”) oraz chęć uruchomienia huty, w której byłyby zapewnione uczciwe warunki pracy. Niestety wielkie serce
i kreatywność Pauliny zostały wykorzystane przez oszustów, przez których straciła cały majątek i została oskarżona
o niegospodarność. Wielu współpracowników odwróciło się od niej. Tylko nieliczni wytrwali do końca, do jej śmierci
9 stycznia 1862 roku. Jednak dzieła, które zainicjowała (Żywy Różaniec i Dzieło Rozkrzewiania Wiary), rozwijały się intensywnie. Płomień „zapałki” nie zgasł, a raczej rozpalił wielki ogień, który i dziś płonie w wielu sercach.

Błogosławiona Paulino, módl się za nami, abyśmy pomimo trudności i cierpienia, nie zwątpili w sens Bożych dzieł. Niech zstąpi Duch Święty i rozpali na nowo ogień. Niech odnowi oblicze ziemi… naszej ziemi.

Małgorzata Sar

do góry